Odruchowo przyspieszyłam, słysząc za sobą ciężkie kroki. Skręciłam w 51, by jak najprędzej znaleźć się na przystanku metra. Nagle poczułam szarpnięcie i ktoś pchnął mnie na ścianę w bocznym zaułku. Nie zdążyłam nawet krzyknąć, kiedy poczułam na twarzy ciepły oddech, a czyjaś ręka zasłoniła mi usta.
- Zbyt dużo chcesz wiedzieć, Cara mia - usłyszałam głos z silnym akcentem. Jak na złość, uliczka pozbawiona była oświetlenia, a w panującym półmroku nie byłam w stanie dostrzec napastnika. Druga z jego dłoni sunęła w dół mojej szyi, zatrzymując się na klatce piersiowej, gdzie zacisnęła palce. W przypływie odwagi kopnęłam go i odskoczyłam w bok, słysząc jednocześnie trzask materiału, gdy koszulka, za którą mnie trzymał potargała się. Natychmiast zostałam pchnięta do przodu. Z moich ust wyrwało się jęknięcie, kiedy moje ciało zderzyło się z chłodnym murem. Próbowałam się wyrwać z silnego uścisku, ale skończyło się to otarciem na policzku. Tym razem gwałtownie wywinął moje ręce do tyłu, aż syknęłam z bólu. Kolano włożył mi między nogi, blokując tym samym możliwość ruchu.
- Czego chcesz? - warknęłam, przygryzając wargi. Mężczyzna jedynie owinął mój warkocz wokół prawej ręki, zmuszając mnie do odchylenia głowy.
- Niepotrzebne nam kolejne ofiary - odparł ten, bawiąc się moimi włosami. - Zrezygnuj ze sprawy.
- Chyba sobie kpisz - zaśmiałam się, próbując zachować resztki pewności siebie. Prawda była taka, że choć w przeszłości pracowałam nad różnymi sensacjami i często dostawałam pogróżki, to nigdy groźby te nie zostały wprowadzone w życie.
- Ach, bella ragazza – mruknął, przybliżając się jeszcze bardziej. Zburzył nieco moją fryzurę, wyplątując z niej palce, po czym ześlizgnął się nimi w dół, aż zatrzymał je na talii. Wzdrygnęłam się, czując jego dotyk pod strzępami koszulki. Najwyraźniej to zachęciło go jeszcze bardziej. Nagle usłyszeliśmy głos:
- Pani chyba nie życzy sobie towarzystwa, amico.
Napastnik prawdopodobnie odwrócił się w stronę przybyłego, gdyż ucisk na moich rękach zluźnił się, więc zdołałam umknąć w bok. Mój amico miał teraz co innego na głowie, niż pilnowanie mnie. Przeniosłam spojrzenie na swojego wybawiciela. Dostrzegłam jedynie kaptur, w cieniu którego widać było mocno zarysowaną szczękę. To, co początkowo wzięłam za bluzę, okazało się być skórzaną kurtką. Bordową.
Dalej wydarzenia toczyły się niemal z prędkością światła. Mój obrońca tylko na chwilę stał się ofiarą, gdy napastnik rzucił się na niego. Red Hood odpowiedział jednak szybkim unikiem i jednym ciosem w splot słoneczny pozbawił przeciwnika tchu. Ten zatoczył się i uderzył o kontener na śmieci. Hood zamachnął się jeszcze raz i kolejny atak wystarczył, by pozbawić nieznajomego przytomności. Dopiero, gdy związał mu nadgarstki i upewnił się, że nie uwolni się z więzów, odwrócił się w moją stronę.
Gdzie podziała się twoja odwaga, Jones? - spytałam samą siebie, starając się zrobić krok w tył. Prawda była jednak taka, że nie mogłam. Zdawać się mogło, że skamieniałam, choć wyraźnie czułam, jak moje mięśnie drgają w oczekiwaniu. Stał przede mną. Był na wyciągnięcie ręki, a ja nie zrobiłam nic. Czułam jego wzrok na sobie. Poczułam gorąco, kiedy wpatrywał się w moje piersi, okryte jedynie resztkami potarganej koszulki, którą usiłowałam zakryć ramoneską. Oboje trwaliśmy w oczekiwaniu na ruch drugiej osoby, jednak dobrze wiedziałam, że nie mieliśmy zbyt dużo czasu. W oddali słychać już było sygnał syreny policyjnej.
- Jesteś cała? - usłyszałam nagle jego głos. Był cichy i zachrypnięty. Zwykle pewnie zachwyciłabym się jego barwą i tonem, który wibrował głęboko we mnie. Byłam jednak zbyt oszołomiona zdarzeniami sprzed kilku chwil, by zwracać na coś takiego uwagę. Widząc, jak wpatruje się we mnie z oczekiwaniem, kiwnęłam twierdząco głową. Nie wierzyłam na tyle sobie, by móc się odezwać bez drżenia. Mimo to, musiałam wziąć się w garść.
- Nazywasz się jakoś? - zapytałam, pocierając ramiona dłońmi. Zaczynało się robić chłodno.
- Arsenal - odpowiedział po chwili wahania, jakby zastanawiając się co powiedzieć. Powtórzyłam jego przezwisko, czując, jak miękko prześlizguje się po moim języku.
Zrobiłam krok w jego stronę, a gdy nie poruszył się - następny. Kiedy byłam dostatecznie blisko, wyciągnęłam rękę w jego stronę i delikatnie musnęłam jego kurtkę. Niemal od razu się cofnął, jakby bał się, że zamierzam ściągnąć mu z głowy kaptur. Gdy dźwięk syren stał się jeszcze głośniejszy, zrobił kolejny krok w tył.
- Poczekaj! – zawołałam, widząc, jak odchodzi w cień. On tylko odwrócił się przez ramię, posyłając mi głębokie spojrzenie. Wstrzymałam na chwilę oddech, mając wrażenie, że to siła jego wzroku trzyma mnie w bezruchu. Zmarszczyłam brwi i uniosłam głowę. - Dziękuję.
- Uważaj na siebie - powiedział tylko, uśmiechając się nieznacznie i zniknął w ciemnościach.
Dużo czasu minęło, zanim mogłam wrócić do siebie. Najpierw składanie zeznań na miejscu, potem powtarzanie wszystkiego na komisariacie. Kiedy okazało się, że jestem dziennikarką, wszystko stało się jeszcze trudniejsze. Najwyraźniej trafiłam na typa, który miał uraz do mojej profesji. Nawet fakt, że byłam dziewczyną Thompsona nie przysłużył mi się za bardzo. Cholerna solidarność mundurowych…
Kiedy w końcu przekroczyłam próg mieszkania, dochodziła godzina trzecia. Na zewnątrz powoli świtało. Miałam ogromną ochotę na kawę, ale wiedziałam, że po niej już na pewno nie zasnę. Marudząc pod nosem, udałam się do łazienki, gdzie dzięki gorącemu prysznicowi poczułam przyjemne rozluźnienie. Razem z wodą spłynęły ze mną wszystkie problemy minionego dnia, choć byłam świadoma, że niedługo i tak wrócą z podwójną siłą. Teraz musiałam się skupić na pracy. Wykorzystując ostatnie chwile świadomości przed snem, usiadłam przed ekranem komputera, gdzie w ciągu następnej godziny powstał zarys kolumny i wstęp do artykułów z serii o Nocnym Mścicielu. Tytuł był całkowicie roboczy. Znając przezwisko swojego wybawiciela, mogłam zacząć prace nad bardziej efektownym nagłówkiem, a także nieco uwiarygodnić całość dzięki osobistym spotkaniu z nim. Na analizę informacji potrzebowałam jednak nieco więcej czasu i energii, a niestety obie te rzeczy były u mnie w tym momencie towarem deficytowym. Wyłączyłam laptopa i runęłam na łóżko, myślami nadal będąc przy Arsenalu.
Ponownie stałeś na schodach pożarowych, patrząc przez szparę między zasłonami, jak pracuje i zasypia. Zaskakując samego siebie, odetchnąłeś z ulgą. Nie chciałeś zostawiać jej samej w tym zaułku, ale wiedziałeś, że nie możesz dopuścić do konfrontacji z policją. Póki co nie zwracali na ciebie większej uwagi. Gdyby jednak cię zauważyli, a ktoś nadgorliwy zechciał grzebać w bazie danych na twój temat, szybko wyszłaby na wierzch twoja przeszłość w Starling. W końcu, oficjalnie, to nie Arsenal zginął tamtego wieczora, lecz Arrow.
Pokręciłeś głową, odsuwając od siebie myśli na ten temat. Zamierzałeś właśnie odejść, kiedy usłyszałeś jej pomrukiwanie. Odrzuciła kołdrę i przewróciła się na drugi bok. Odsłoniła przez to swoje nogi i fragment pośladków. Twarz miałeś nieprzeniknioną, choć po chwili nie potrafiłeś powstrzymać się od uśmiechu kącikiem ust. Spała w niezbyt twarzowej koszulce, zdecydowanie na nią za dużej. Ale może właśnie ta prostota wywołała twoje rozbawienie.
Przez chwilę wierciła się strasznie, by w końcu ułożyć się na brzuchu z rękami pod poduszką i jedną nogą zgiętą w kolanie na fałdzie kołdry. Pokręciłeś głową z rozbawieniem. Rozejrzałeś się pobieżnie. Pod oknem stało biurko. Nie wchodząc do środka, sięgnąłeś po leżący na blacie notes i garść długopisów. Wybrałeś jeden, po czym nakreśliłeś na kartce kilka słów i odłożyłeś wszystko na miejsce. Przymknąłeś okno i skierowałeś się do swojego mieszkania, wiedząc, że masz już tylko trzy godziny na sen, zanim zadzwoni budzik i będziesz musiał pójść do warsztatu.
Po długiej walce udało się usunąć białe podświetlenie - uf.
Póki co króciutko, ale z czasem wszystko nabierze prędkości.
Do zobaczenia!
Ty wiesz, że ja i Arsenal... No, po prostu wiesz.
OdpowiedzUsuńJak zawsze, jestem zachwycona. I wracam do swojej fonetyki :'(
Całuję!
M.
Od tej chwili wszystkie szlajamy się po ciemnych zaułkach :P
UsuńPowodzenia!
I to wcale nie tak, że teraz szukam ciemnego zaułka w niebezpiecznym miejscu w moim mieście :P
UsuńJasne, że nie :P Po prostu późno kończysz zajęcia.. i lubisz się "zgubić".
UsuńLubię :D nawet wydział mam na tzw Trójkącie Bermudzkim, więc może a nuż się jakiś Arsenal trafi... :D w końcu przychodzę na zajęcia, jak jest ciemno, i wychodzę, jak jest ciemno :D
UsuńWitam w klubie ^^
UsuńWalka z czcionką? Skąd ja to znam :D
OdpowiedzUsuń